Dzisiaj postanowiłam przedstawić Wam moich podopiecznych z przytuliska - czyli psiaki, którymi się opiekowałam, wyprowadzałam na spacery itd. Oczywiście o wiele więcej piesków miałam na spacerach, ale w tej notce pokażę Wam te, których byłam opiekunką :)
Wszystkiego najlepszego z okazji nowego roku!
Yhh niedługo sylwester ;\ Jak ja nie cierpię fajerwerek >.<
Teraz pokażę Wam psiaki, którymi się opiekowałam/opiekuję. Zwykle jest tak, że każdy wolontariusz ma swojego faworyta, któremu poświęca najwięcej czasu i się nim opiekuje. Pieski podaję mniej więcej w takiej kolejności, w jakiej się nimi opiekowałam.
Romeo
Romeo był kilkutygodniowym szczeniakiem. Przyszedł na świat w przytulisku, tak samo jak reszta jego rodzeństwa. Szczeniąt w miocie było pięć, ja poznałam tylko trzy, gdyż pozostałe dwa miały już domki. Została Alfa, Omega i najmniejszy Romeo. Nigdy nie zapomnę gdy leżał, a ja masowałam jego brzuszek. Lubił robić śmieszne minki i miał urocze uszka, które śmiesznie opadały, gdy leżał na pleckach. Znalazł domek jako przedostatni z miotu.
(nie mam żadnych zdjęć Romea ;c)
(nie mam żadnych zdjęć Romea ;c)
Dingo
Dingo był około 1,5 rocznym pieskiem w typie pinczera średniego. Uwielbiałam spędzać z nim czas w kojcu. Owszem, był wariatem, ale moim wariatem! : ) Do dziś pamiętam, jak ciągnął moją czarną bluzę, albo okręcał się wokół mnie na smyczy.
Niestety, Dingo nie znalazł domu. Odszedł od nas 24 października 2011 roku. Pewnego dnia nie było mnie w przytulisku i Dinga na spacer wziął ktoś inny. Niestety, w czasie spaceru karabińczyk przy smyczy się odpiął, Dingo uciekł i potrącił go samochód... Niby wszystko było dobrze, Dinuś tego samego dnia został zbadany przez weterynarza i nic mu nie było. Następnego dnia nie mógł chodzić. Łzy same napływały nam do oczu, gdy widzieliśmy, jak próbuje machać ogonem, choć każdy ruch sprawiał mu nieopisany ból. On jednak się nie skarżył. Nie skomlał, nie piszczał. Odszedł od nas po dwóch tygodniach leczenia w klinice weterynaryjnej.
Lola
Lola była szczeniakiem w typie labradora. Ze swoją siostrą, Tolą, były prawie identyczne, ale Lola miała białą plamkę na brodzie. Opiekowałam się Lolą stosunkowo krótko, ponieważ znaleźli się właściciele suczek, którzy zabrali je do siebie i znaleźli im nowe domy.
(Lola to ta bardziej w głębi)
(Lola to ta bardziej w głębi)
Tosia
(nie, nie chodzi tutaj o moją Tosię :D)
Tosia była zwariowaną mieszanką... właściwie nie wiadomo czego. Mi osobiście trochę przypominała charta, choć inni go w niej nie widzieli. Była strasznie szalona, potrafiła przewrócić dorosłą osobę (nie raz to zrobiła), wiele razy wyślizgiwała się z obroży i trzeba było ją gonić xD Tosia znalazła cudownego opiekuna i ponoć sprawdza się świetnie w... pilnowaniu owiec.
Jurant
Jurant był starym psem po wypadku. Wybrał się pewnego dnia na samotny spacer i potrąciło go auto. Gdy jego żebra i łapa już się zrosły, od Pani weterynarz, trafił do nas. Gryzł i szczekał prawie na wszystkich, tylko nie na mnie. Bał się gwałtownych ruchów i... nie widział. Miał prawdopodobnie bardzo zaawansowaną zaćmę. Na szczęście znaleźli się jego właściciele. Okazało się, że piesek ma na imię Dingo i mieszkał na ich działce już 16 lat!
Reksio
Reksio był młodym foksterierem. Z początku zachowywał się jak aniołek, chodził przy nodze i był spokojny, ale po pewnym czasie pokazał swój terierowaty charakter. Zaczął doskakiwać do rękawów, zachęcając do zabawy i miał mnóstwo energii. Udało się jednak i Reksio znalazł dom oraz kochających opiekunów.
Azor
Azorek to około 5-7 letni psiak, który całe życie spędził na łańcuchu. Niestety, mimo swojego uroku, nadal nie znalazł domu. Teraz jednak opiekuje się nim ktoś inny. Azor z pewnością byłby świetnym stróżem domu i przyjacielem, gdyby tylko ktoś postanowił dać mu szansę!
Sanczo
Sanczo, podobnie jak Azor, ciągle szuka domu. Ma około cztery lata i przypomina owczarka szetlandzkiego. Jest nieufny wobec ludzi i daje głaskać się tylko tym, których zna. Często bywa nieprzewidywalny, ale da się go ujarzmić wspólną nauką i zabawą. Za smakołyki Sanczo zrobi dosłownie wszystko. Teraz opiekują się nim młodsze osoby, bo Sanczo nie ciągnie, dlatego moją go brać na spacery ci, którzy mają mniej siły. Mi zwykle trafiają się te silniejsze psiaki ; )
Inka
Inka była bardzo chorą sunią, którą opiekowałam się chyba najkrócej, bo... jeden dzień. Potem Inka trafiła do gabinetu weterynaryjnego, z którego już nie wróciła, ponieważ znalazła nowy dom :)
Benek
Benuś nadal szuka domku. Opiekowałam się nim przez pewien czas, teraz zajmuje się nim Pani, dzięki której powoli odzyskuje wiarę w człowieka. Jeszcze kilka miesięcy temu był zamknięty w sobie, bał się ludzkiego dotyku, chował się do budy gdy tylko ktoś podchodził do jego kojca. Teraz wychodzi na spacery (już poza przytulisko), cieszy się na widok wolontariuszy i wygłupia. Szuka kogoś, kto da mu czas na to, aby mu zaufał...
Molly
Molly opiekowałam się tak pół na pół ;) Przychodziłam do niej i maluchów dwa razy dziennie, a na spacery brał ją ktoś inny (ja brałam te większe psy). Chyba więcej pisać nie muszę ;) W każdym razie mama mojej Tośki też już ma super domek ;D
Tosia
(teraz już ta moja)
Tosiulką opiekowałam się już gdy miała cztery dni ;) W tym przypadku chyba też więcej opowiadać nie muszę... ;P
(na tym zdjęciu mój maluszek miał trzy tygodnie i cztery dni)
Vega
Vega była około 1,5 roczną sunią husky. Płakała, gdy szliśmy z przytuliska, kochała ludzi i ich towarzystwo. Nie musieli nic robić, nie musieli jej głaskać. Ważne, że byli. Pamiętam jak codziennie biegałyśmy po parku. Z Vegą świetnie się biegało! Nie biegła ani za mną, ani przede mną, tylko obok mnie. Znalazła domek i cudownych opiekunów.
Rubik
Moim ukochanym wariatem opiekuję się do dzisiaj. Kilka godzin temu wróciłam ze spaceru z nim. Gdy widzi inne psy zaczyna świrować, ale gdy jesteśmy sami, jest bardzo grzeczny. Ma mnóstwo energii, ale lubi też wgramolić się na moje kolana (a nie jest wcale taki malutki) i siedzieć tam jak długo tylko się da, a ja mam go głaskać. Płacze gdy zostaje sam w kojcu i jest spragniony kontaktu z człowiekiem. Pewnie był domowym pieskiem, ale zaczął broić i właściciele postanowili się go pozbyć...
Jurant
Jurant był starym psem po wypadku. Wybrał się pewnego dnia na samotny spacer i potrąciło go auto. Gdy jego żebra i łapa już się zrosły, od Pani weterynarz, trafił do nas. Gryzł i szczekał prawie na wszystkich, tylko nie na mnie. Bał się gwałtownych ruchów i... nie widział. Miał prawdopodobnie bardzo zaawansowaną zaćmę. Na szczęście znaleźli się jego właściciele. Okazało się, że piesek ma na imię Dingo i mieszkał na ich działce już 16 lat!
Reksio
Reksio był młodym foksterierem. Z początku zachowywał się jak aniołek, chodził przy nodze i był spokojny, ale po pewnym czasie pokazał swój terierowaty charakter. Zaczął doskakiwać do rękawów, zachęcając do zabawy i miał mnóstwo energii. Udało się jednak i Reksio znalazł dom oraz kochających opiekunów.
Azor
Azorek to około 5-7 letni psiak, który całe życie spędził na łańcuchu. Niestety, mimo swojego uroku, nadal nie znalazł domu. Teraz jednak opiekuje się nim ktoś inny. Azor z pewnością byłby świetnym stróżem domu i przyjacielem, gdyby tylko ktoś postanowił dać mu szansę!
Sanczo
Sanczo, podobnie jak Azor, ciągle szuka domu. Ma około cztery lata i przypomina owczarka szetlandzkiego. Jest nieufny wobec ludzi i daje głaskać się tylko tym, których zna. Często bywa nieprzewidywalny, ale da się go ujarzmić wspólną nauką i zabawą. Za smakołyki Sanczo zrobi dosłownie wszystko. Teraz opiekują się nim młodsze osoby, bo Sanczo nie ciągnie, dlatego moją go brać na spacery ci, którzy mają mniej siły. Mi zwykle trafiają się te silniejsze psiaki ; )
Inka
Inka była bardzo chorą sunią, którą opiekowałam się chyba najkrócej, bo... jeden dzień. Potem Inka trafiła do gabinetu weterynaryjnego, z którego już nie wróciła, ponieważ znalazła nowy dom :)
Benek
Benuś nadal szuka domku. Opiekowałam się nim przez pewien czas, teraz zajmuje się nim Pani, dzięki której powoli odzyskuje wiarę w człowieka. Jeszcze kilka miesięcy temu był zamknięty w sobie, bał się ludzkiego dotyku, chował się do budy gdy tylko ktoś podchodził do jego kojca. Teraz wychodzi na spacery (już poza przytulisko), cieszy się na widok wolontariuszy i wygłupia. Szuka kogoś, kto da mu czas na to, aby mu zaufał...
Molly
Molly opiekowałam się tak pół na pół ;) Przychodziłam do niej i maluchów dwa razy dziennie, a na spacery brał ją ktoś inny (ja brałam te większe psy). Chyba więcej pisać nie muszę ;) W każdym razie mama mojej Tośki też już ma super domek ;D
Tosia
(teraz już ta moja)
Tosiulką opiekowałam się już gdy miała cztery dni ;) W tym przypadku chyba też więcej opowiadać nie muszę... ;P
(na tym zdjęciu mój maluszek miał trzy tygodnie i cztery dni)
Vega
Vega była około 1,5 roczną sunią husky. Płakała, gdy szliśmy z przytuliska, kochała ludzi i ich towarzystwo. Nie musieli nic robić, nie musieli jej głaskać. Ważne, że byli. Pamiętam jak codziennie biegałyśmy po parku. Z Vegą świetnie się biegało! Nie biegła ani za mną, ani przede mną, tylko obok mnie. Znalazła domek i cudownych opiekunów.
Rubik
Moim ukochanym wariatem opiekuję się do dzisiaj. Kilka godzin temu wróciłam ze spaceru z nim. Gdy widzi inne psy zaczyna świrować, ale gdy jesteśmy sami, jest bardzo grzeczny. Ma mnóstwo energii, ale lubi też wgramolić się na moje kolana (a nie jest wcale taki malutki) i siedzieć tam jak długo tylko się da, a ja mam go głaskać. Płacze gdy zostaje sam w kojcu i jest spragniony kontaktu z człowiekiem. Pewnie był domowym pieskiem, ale zaczął broić i właściciele postanowili się go pozbyć...